piątek, 7 października 2011

"Bitwa warszawska 1920 3D", czyli 16 i 1 powodów, dla których nie pójdę do kina


Nie lubię być oszukiwanym. Nikt chyba nie lubi. To zdecydowanie nieprzyjemne uczucie, które uzmysławia naszą słabość wobec nieuczciwości tego świata. Sztuka bywa doskonałym narzędziem do demaskowania oszustów i hochsztaplerów. Źle się jednak dzieje, gdy to oszuści i hochsztaplerzy biorą się za jej wykonywanie. Rodzima kinematografia, zwłaszcza w ostatnim dwudziestoleciu, ma całą serię mniej i bardziej spektakularnych oszustw. Wyczulony na nie na Bitwę warszawska 1920 3D do kina nie pójdę. Pierwszy powód widzisz, drogi Czytelniku, po lewej stronie - tak właśnie wyglądał jeden z pierwszych plakatów "promujących" owo dzieło. 

Jeśli chcesz poznać pozostałe, wystarczy kliknąć:

czwartek, 6 października 2011

"To tylko seks" czyli, że o tym samym nie znaczy tak samo


Friends with benefits to już ponoć zjawisko kulturowe. Nowa forma organizacji związków, która nijak ma się do podstawowej komórki społecznej. Nie jestem ekspertem, ale z tego co się orientuję, to nic innego jak zwykłe koleżeństwo, czasem przyjaźń, urozmaicane od czasu do czasu seksem bez planowanych konsekwencji w postaci emocjonalnych zobowiązań (nieplanowane konsekwencje ze swej definicji pojawiają się z zaskoczenia). Czyli z angielskiego no strings attached. I to nie jest deja vu. Nie umiem rozsądzić, jaka jest skala tego zjawiska, ale z pewnością za Wielką Wodą ten model relacji międzyludzkiej ma duże powodzenie i potencjał filmowy. 

Nie tak dawno pisałem o Sex Story, teraz pora na To tylko seks. Obydwa filmy, mimo szeregu pozornych podobieństw i identycznego tematu różni cała reszta. Jeśli chcesz wiedzieć, kto wygrywa starcie to…

wtorek, 4 października 2011

"Ki", czyli o tym, że skrótowość potrafi być nużąca


Skrótowość niejedno ma imię i niejeden wymiar. Zasadniczo ze skrótowości korzystamy w dwóch skrajnych przypadkach: z jednej strony w wyniku nadmiaru informacji, gdy chcemy od razu przejść do sedna; z drugiej zaś strony, gdy próbujemy zakamuflować informacyjny deficyt – stajemy się tak skrótowi, że aż niezrozumiali. To taka próba dodania znaczeń przez redukcję. Czasem efektowna (ale wyłącznie na krótką metę), bardzo rzadko jednak efektywna.

Przepraszam za powyższy akapit. Czuję się z nim nieswojo. Nie wiem, jak zabrać się za Ki. To film skrajnie niedobry i pusty pod względem zawartości emocjonalno-intelektualnej. Jednocześnie wzbudza we mnie skrajne, silne i bardzo negatywne emocje, które nie wynikają bezpośrednio z procesu oglądania, tylko z poczucia oszustwa, które powstaje już po fakcie. Ki wyzwala emocje, na które zupełnie nie zasługuje. Jeśli chcesz wiedzieć zgodnie z materiałami promocyjnymi „dlaczego nie polubisz jej (Ki)”, to…