niedziela, 21 sierpnia 2011

"Conan Barbarzyńca", czyli czy warto oglądać filmy przez kolorowe okulary?

Do technologii 3D mam stosunek neutralny. Całkiem przezroczysty. W moim archiwum znajduje się zbiór trójwymiarowych slajdów z dzieciństwa, ale nie lubię ich wcale bardziej od zdjęć „płaskich”. W trzech wymiarach wciąż opowiadają tę samą historię. No i nie da się ich ot tak po prostu oglądać. Specjalna lornetka, do której wkładanie kolejnych slajdów jest zdecydowanie bardziej upierdliwe, od przeglądania zdjęć. Poza fotkami z dzieciństwa, jest też w moim archiwum uwieczniona ekspozycja Panoramy Racławickiej w technice trójwymiarowej i tu już bez wątpienia warto podjąć wysiłek. Po prostu fajniej się ogląda szarżujących kosynierów w 3D niż na kartach albumu. A jak jest z szarżującym w trójwymiarze Conanem? Już tłumaczę…

Conan jaki jest – każdy widzi. Tytułowy Barbarzyńca, to rozlubowany w zapachu krwi wojownik, z wprawą patroszący za pomocą miecza wszystkich, którzy staną na jego drodze. Mówimy o kinie ściśle gatunkowym, dlatego niech nikt nie oczekuje pogłębionej psychologii, skomplikowanych motywacji. Fabuła jest prosta jak miecz Conana. Złowrogi Khalar Zym (Stephen Lang) pragnie skompletować pewną maskę, która da mu nieskończoną potęgę, władzę nad światem i pozwoli wskrzesić zmarłą żonę – buahuahuahuahua! (przyp. Autora). Tak się składa, że fragment maski znajduje się w osadzie zamieszkiwanej przez plemię Cymeryjczyków dowodzonych przez Corina (Ron Perlman), prywatnie ojca Conana. Khalar Zym najeżdża wioskę, porywa maskę, zabija wszystkich poza młodym Conanem, co ostatecznie okaże się być jego największym życiowym błędem. Gdy młody Conan staje się duży (Jason Momoa), zaczyna się mścić. A my obserwujemy poszczególne etapy jego zemsty...

Siadasz, drogi Czytelniku/Widzu w fotelu kinowym. 3D – rytuał inicjacyjny – naprzemiennie załóż okulary, zdejmij okulary – reklamy. Ostatecznie, zaczyna się. Pierwsze 20 minut robi robotę. Krew tryska z ekranu, wprost na Twoje buty, albo lepiej – do tekturowego pojemnika na popcorn. Trzewia rozbryzgują się przed nosem. Tę przemoc odczuwa się całkiem fizycznie. Po to przecież kupiłeś bilet na Conana – to działa, ale tylko do czasu. Minęło pierwsze 20 minut. Zaczynasz zastanawiać się, dlaczego ci Barbarzyńcy mają takie białe zęby? Twój wzrok przyzwyczaił się do 3D. Od teraz Twoje oczy będą się już tylko męczyły. Fabuła jest boleśnie schematyczna. Dialogi okropnie drętwe i nadęte. Zastanawiasz się gdzie podziała się logika? Czy miecz Conana kiedykolwiek się stępi? Schemat: rąbanka – rąbanka – rąbanka – trochę pogadali – rąbanka… Nowy Conan nie zachwyca. Więcej rozrywki jest na ekranie w postaci rozczłonkowywanych ciał przeciwników niż rozrywki wynikającej z jej oglądania. A po wszystkim przydaje się masaż gałek ocznych – efekt 3D.

Conanowi kolorowe okulary pomagają przez pierwsze 20 minut. A później jest już wszystko jedno. Jeśli chodzi o kino barbarzyńskie kwestia sprowadza się nie do ilości wymiarów, ale do odwiecznej walki między dobrem a złem starym a nowym, czyli tego która wersja Conana odpowiada Tobie, drogi Czytelniku, bardziej?:

oldschool, czyli stare-większe
newschool, czyli nowe-mniejsze

można,

1 komentarz:

  1. Hehe, Arni lepszy!!!:)) Świetnie piszesz... Zapraszam do mnie na bloga nie tylko o filmach... http://marzycielka93.bloog.pl/

    OdpowiedzUsuń