sobota, 13 sierpnia 2011

"Sex Story", czyli dlaczego nie lubimy czerstwych hamburgerów?

Kluczem do satysfakcji z filmowej projekcji są realistyczne oczekiwania, zwłaszcza w przypadku kina gatunkowego. Wystarczy rzut oka na plakat promujący film i już wiadomo czego można się spodziewać. To taki układ między twórcą a widzem. Zwykle widz otrzymuje nie więcej niż to czego można było oczekiwać. Mówimy o rozrywce. O formacie i standardzie. Nikt nie oczekuje po Mc Donald’sie niezapomnianych wrażeń smakowych.

Jeśli zachęcony lukrowanym plakatem do Sex Story zapragniesz spędzić rozrywkowy wieczór przy komedii romantycznej przygotuj się na czerstwego hamburgera…

Czerstwe hamburgery są niedobre. Jeśli, drogi Czytelniku, nie wierzysz, spróbuj spożyć kanapkę z Mc Donald’sa następnego dnia, albo jeśli poszukujesz wrażeń ekstremalnych zajrzyj tutaj. Czerstwa buła z fast foodu wygląda niepozornie, czyli dobrze, albo po prostu jak każda inna. Dopiero kiedy zatopimy w niej zęby czuć, że coś jest nie tak. I właśnie taką – pięknie opakowaną czerstwością jest Sex Story.

Jeszcze raz spójrzmy na plakat. Śliczny Ashton Kutcher i śliczniejsza Natalie Portman. Czego można chcieć więcej? Ładnie, kolorowo, przyjemnie, sympatycznie. „Play”. Początek licealno-gimnazjalny. Pierwsze żarty na granicy dobrego smaku. No dobrze, wreszcie zaczyna się. Śliczny i śliczniejsza. I co? I nic. Śliczny chce. Śliczniejsza też by chciała, ale z niewiadomych przyczyn nie na stałe. Więc spółkują bez zobowiązań („No Strings Attached” – po polsku „Sex Story”). Śliczny zakochuje się jako pierwszy, a śliczniejsza dopiero pod koniec. Oczywiście „happy”. Pewnie dałoby się to wsunąć, niczym powiększony zestaw ze wspomnianej we wstępie „restauracji”, obficie zapijając colą, gdyby nie to, że postać grana przez Portman i jej życiowe rozterki są kompletnie wydumane, abstrakcyjne i cholernie irytujące. A siermiężny, kloaczny humor zagraża, że frytka może Tobie, drogi Czytelniku, stanąć w gardle. O przypadkach zadławienia się popcornem, też już historia słyszała.

Na fast-foodowym taśmociągu owinięte w ustandaryzowane opakowania jadą hamburgery. Wszystkie wyglądają tak samo. Jak poznać tego czerstwego? Nie wiem. Trzeba spróbować. W porę wypluć, albo się struć. Ja spróbowałem i ostrzegam: „Sex Story” to nie jest dobry pomysł na wieczór.


oj, lepiej nie

Sex Story, reż. I. Reitman, USA 2011

2 komentarze:

  1. Zgadzam się...przez ten film, można zachwiać swoją wiarę w to że Portman niezła aktorką jest i zburzyć jej wyobrażenie jako aktorki godnej oscara (dyskusyjnie bardziej jej się należał za closer niż za BlackSwan, ale to moja subiektywna ocena ;-))

    OdpowiedzUsuń
  2. Jedynym wytłumaczeniem zadaje się być działalność tzw. "evil twin sister"...

    OdpowiedzUsuń