Upały i filmy o superbohaterach idą z sobą w parze.
Zwłaszcza w wydaniu klimatyzowanych multipleksów. Najnowszy – ostatni w wydaniu
Christophera Nolana Batman
rozczarowuje, ale nie znaczy to wcale, że jest złą opcją na schronienie się
przed gorącem.
Trylogia zatacza koło i wraca do punktu wyjścia, czyli
poziomu z 2005roku, czyli Batman - Początek. To solidne
kino rozrywkowe, które nie ma wiele wspólnego z artyzmem i epickością drugiej
części. Mroczny Rycerz pozostaje jedynym
filmem o superbohaterze, w którym ani przez moment nie wątpiłem, że Gotham City
można wskazać bez problemu na mapie świata, i który urealniając komiksową postać
stworzył zupełnie nowy poziom metafory. Finałowy odcinek trylogii o Batmanie w
tym kontekście rozczarowuje, bo wraca do swoich komiksowych korzeni i nie
spełnia swojej głównej marketingowej zapowiedzi – nie jest konkluzją, a i z
epickością radzi sobie średnio.
Jeśli oczekujecie rozwiązań ostatecznych – zawiedziecie się.
Po raz kolejny okazuje się, że superbohatera zlikwidować nie jest łatwo, zwłaszcza
jeśli przynosi dochody. Mroczny Rycerz Powstaje to
kino rozrywkowe i jeśli w tym dokładnie miejscu ulokujecie swoje oczekiwania
nie rozczarujecie się.
można
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz