piątek, 7 października 2011

"Bitwa warszawska 1920 3D", czyli 16 i 1 powodów, dla których nie pójdę do kina


Nie lubię być oszukiwanym. Nikt chyba nie lubi. To zdecydowanie nieprzyjemne uczucie, które uzmysławia naszą słabość wobec nieuczciwości tego świata. Sztuka bywa doskonałym narzędziem do demaskowania oszustów i hochsztaplerów. Źle się jednak dzieje, gdy to oszuści i hochsztaplerzy biorą się za jej wykonywanie. Rodzima kinematografia, zwłaszcza w ostatnim dwudziestoleciu, ma całą serię mniej i bardziej spektakularnych oszustw. Wyczulony na nie na Bitwę warszawska 1920 3D do kina nie pójdę. Pierwszy powód widzisz, drogi Czytelniku, po lewej stronie - tak właśnie wyglądał jeden z pierwszych plakatów "promujących" owo dzieło. 

Jeśli chcesz poznać pozostałe, wystarczy kliknąć:




Nie pójdę na Bitwę… do kina dlatego, że:

I.
Bitwa warszawska 19203D nie ma tytułu. Filmy robi się o ludziach, nie o faktach historycznych. A tutaj poza faktem – bitwa, jego miejscem – warszawska, czasem – 1920, mamy informację techniczną o sposobie projekcji – 3D.

II.
Jerzy Hoffman nie jest w formie, o czym wie każdy, kto, paradoksalnie, nie widział Starej baśni. Ja nie widziałem i do tej pory jestem wdzięczny, że nie dałem się nabrać i zaoszczędziłem 107 minut.


III.
Widziałem już Quo Vadis – ostatnią superprodukcję, którą współfinansowały banki (minęła dekada od powstania tego „dzieła”, zanim kolejny bank wszedł w koprodukcję z rodzimymi filmowcami). Nie wiem, kto mi ukradł 170 minut z życia podczas projekcji. Nie wiem też, co jeszcze zostało ukradzione, bo jak wiadomo Rzym poszedł z dymem, a płomienie skonsumowały dyktę i styropian, z których został stworzony.

IV.
Tak wyglądał jeden z pierwszych anglojęzycznych plakatów promujących Bitwę...:


V.
Borys Szyc gra w każdym rodzimym filmie a ja nie umiem pojąć, dlaczego musi też występować w superprodukcji historycznej, gdy ewidentnie nie jest w formie... No chyba, że mundur dostał w zbyt małym rozmiarze.


VI.
Natasza Urbańska wygląda, jak mistrzyni Europy w fitness sportowym, a nie jak piosenkarka rewiowa z lat dwudziestych. Poza tym, gdy Natasza strzela z karabinu jedyne co widać, to jej przeraźliwie białe zęby:

śnieżnobiałe zęby

fit Natasza
VII.
Nie rozumiem, jak można robić film historyczny, nie dbając o drobne szczegóły takie jak charakteryzacja – jak to możliwe, że polski oficer w latach dwudziestych ubiegłego wieku na własnym ślubie jest nieogolony!?!?



VIII.
Nie umiem uwierzyć, że zobaczę przyzwoite sceny batalistyczne. Za każdym razem, gdy patrzę na zwiastun widzę kaskadera wyskakującego na trampolinie w pozycji zrozpaczonej żaby


IX.
Nie umiem wytłumaczyć niechlujności, której efektem jest „magiczna różdżka Lenina” w zwiastunie (wypada z ręki przy strąceniu znaczników, a w kolejnym ujęciu jest w niej z powrotem)


X.
Generalnie dawno nie wiedziałem gorszego zwiastuna. Jest nie tylko brzydko, biednie i patetycznie, ale z mnóstwem błędów. Do wglądu poniżej. Zrozpaczona żaba w [2:42], a "magiczna różdżka Lenina" [2:52]:


XI.
Jerzy Hoffman w którymś z wywiadów żałował, że TVP wycofała się z pieniędzy na serial... Ostatni efekt takiego kolażu to Wiedźmin, w którym wersja kinowa była niezrozumiałym teledyskiem, zaś serialowa na nowo zdefiniowała kategorię „nudziarstwa”.

XII.
Gdy patrzę na to zdjęcie, nie mogę oprzeć się wrażeniu, że wizualnie przypomina to teatr TV, zaś ekspresja aktorska została zapożyczona z Dynastii:



XIII.
Dlatego że autorzy filmu nie przypilnowali nawet, by na okładkach pism promujących przedsięwzięcie było przyzwoicie. Znowu brzuch Szyca i XXI-wieczny zarost:

okładka miesięcznika "Film" IX 2011
XIV.
Jeśli polski film ma na filmwebie ocenę 5,7 to znaczy, że jest bardzo, bardzo źle.

XV.
3D nie robi na mnie wrażenia. Byłem, widziałem, rozbolała mnie głowa i oczy. Obawiam się też, że w przypadku Bitwy... cały sens powstania tego filmu zanikł gdzieś między wymiarami. By go dostrzec trzeba raczej specjalnych, wyjątkowo różowych okularów.

XVI.
Wolę film, niż widowisko.

Jeśli, drogi Czytelniku, też się nie wybierasz - zapraszam do podawania Twoich powodów w komentarzach. Jeśli zaś wybrałeś się i uważasz, że warto - zapraszam tym bardziej...

10 komentarzy:

  1. O matko! Szesnaście (16) powodów, żeby nie iść?!? A jest chociaż jeden (1), żeby pójść? Bardzo jestem ciekawa... Jak ktoś zna, niech pisze.

    OdpowiedzUsuń
  2. dzięki wielkie ,Franek,jeżeli jest szesnaście do zera to ja jestem ci wdzięczny za uratowanie mojego niezbyt cennego czasu :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja byłam dzisiaj w kinie na tym filmie i jestem zachwycona. Nie wiem co autor miał na mysli ale to najgłupsze powody jakie czytałam i widać że pisane z wymuszenia. Wiele scen naprawdę łapie za serce, a sceny bitew są niesamowicie prawdziwe. Już dawno nie widziełam tak dobrego filmu i myślę że każdy kto interesuje się historią powinien ten film obejrzeć.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie zgadzam się. Sama mam zwyczaj oceniać dopiero po obejrzeniu.

    A ogólnie taki sobie. Wczoraj byłam.
    Coś dzisiaj o tym napiszę.

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja się zgadzam. Zwyczaj sam w sobie w porządku, ale naszym chodzeniem, lub nie chodzeniem ( czytaj- płaceniem) mówimy naszym twórcom jakie filmy chcemy oglądać.
    Właśnie przed chwilą, przypadkowo natknąłem się na jeszcze jedno dokonanie polskiej kinematografii, mocno-historyczny a nawet kostiumowo-perukowy z elementami sensacyjno-filozoficzno-wolnościowymi kolorowo-dźwiękowy film „Daas” http://www.daas-film.pl , no i cóż… poświęciłem 3 minuty na obejrzenie trailera i pooglądanie znanych twarzy naszych wybitnych aktorów i mam pewność, że to może być nawet gorsze od „Bitwy..” a już na pewno, że tego nie trzeba oglądać- zwłaszcza w kinie! Bo wszystkich filmów nie da się zobaczyć i lepiej jakiś dobry oglądnąć jeszcze raz.
    Bohdan

    OdpowiedzUsuń
  6. Na, tzw. "chwilę obecną" stwierdzam, że wciąż jest 16 do 0.

    @ piotreczek1971
    Chcąc być skrupulatnym dodam, że 16+1 do 0.

    @ Anonimowy (ten z 7 października 2011 19:42): Autor miał na myśli wyłącznie to, że do kina nie pójdzie. Powody mogą być najgłupsze w rozumieniu Twoim, podczas gdy w moim (autora) są wystarczające. Każdy kto interesuje się historią, ten film już widział, bo o bitwie warszawskiej wie. Wszystko to "pisane z wymuszenia" (rozumianego przeze mnie jako wewnętrzna potrzeba do zajęcia stanowiska), bo nie dam się nabrać na tanią, pseudopatriotyczną "ku czci" niezgrabną operetkę. Polecam otrzeć łzy i częściej chadzać do kina.

    @ since75
    Też mam zwyczaj oceniać filmy dopiero po obejrzeniu, dlatego bądź łaskawa zauważyć, że "Bitwy..." nie oceniam w sensie krytyczno-recenzenckim. Tłumaczę jedynie dlaczego na "Bitwę..." do kina nie pójdę. A, że jak twierdzisz film "taki sobie", to prawie jak kolejny punkt do mej listy...

    @ Bohdan
    Taka analogia do mnie przyszła: za kilka godzin otworem staną dla nas komisje wyborcze. Oddając głos, dajemy świadectwo. Oddając głos nieważny także. Nie idąc głosować po prostu ignorujemy sprawę. W przypadku widza kinowego "nie pójście" jest świadectwem. Sygnałem, że gdzieś jest granica: brawury, dobrego smaku, naiwności... Wkrótce ruszę głosować, z tych samych pobudek, dla których nie pójdę na "Bitwę..."

    http://youtu.be/gX6aWon38Qo

    OdpowiedzUsuń
  7. Och, żałuję, że nie trafiłam na tę stronę przed pójściem do kina. Wszystkie te zarzuty są jak najbardziej słuszne, a cały film dostarcza jeszcze więcej uwag. Wisienką na torcie był podkład muzyczny, którym uraczono widzów podczas napisów końcowych:
    http://www.youtube.com/watch?v=p6QuluBCwYg
    Cóż, na szczęście 3D dało radę (bez rewelacji, ale przyzwoicie). Sceny batalistyczne nie były najgorsze, za dużo się działo i trochę za długo, by wychwycić latające żaby.

    OdpowiedzUsuń
  8. Zgodzę się z częścią argumentów, aczkolwiek niektóre z nich to zwykłe czepianie się. Mam tu na myśli rzucanie się o plakaty, o słowa Hoffmana, że TVP nie daje na serial (co to ma do rzeczy?), o ocenę na filmwebie, ani tego całego opluwania nieogolonego Szyca. No trudno, zapomnieli sobie o tym wesołym szczególe. Gdybyśmy w każdym filmie historycznym szukali takich pierdół, to znaleźlibyśmy tego całkiem sporo.

    Jak już mówić "czemu się nie pójdzie", to chyba lepiej wspomnieć historię jak to Hoffman zabrał się do tego filmu, czyli WBK przyszło i powiedziało, ze da mu kasę na film. Czyli nie zabrał się za film z ochoty zrobienia czegoś o bitwie warszawskiej, tylko dla kasy.

    OdpowiedzUsuń
  9. Muszę napisać bo byłam dzisiaj na tym filmie. Żeby nie było, zostałam zmuszona przez szkołę. Zgadzam się z większością powodów autora. Ogólnie rzecz biorąc fabuła była rozwalona na małe kawałki i poskładana przez 3 letnie dziecko, czyli bez ładu i składu. W momentach "akcji", że tak powiem obraz się rozmazywał i mało kto mógł odczytać coś z ekranu. Co do aktorów to mam wrażenie, że do kin miały przywołać ich nazwiska, a nie gra. Osobiście lubię Szyca, ale się nie popisał. O Pani Urbańskiej nawet nie wspomnę, bo tak jak w powodach widać było tylko jej białe zęby i drewnianą grę aktorską, a właściwie jej brak. Ogólnie film nie był jakiś spektakularnie najgorszy, ale ckliwe i pompatyczne sceny miłosne rodem z "Mody na sukces" odbierały przyjemność z oglądania. Było kilka ciekawych i wzruszających scen oraz humor (zamierzony ,czy nie), jednak nie były one w stanie uratować całego filmu.

    OdpowiedzUsuń
  10. Podziwiam spostrzegawczość. Ja magicznej różdżki Lenina nie zauważyłem. Efekt żaby chyba tak, ale już przestałem zwracać uwage na przesadne efekty specjalne, to plaga naszych czasów - hollywoodzkie filmy akcji zaczęły mnie już wręcz nudzić (perfekcja wykonania, brak realizmu i całkowity brak treści). Mnie w "Bitwie warszawskiej" najbardziej raziło to, że reżyserowi za bardzo zależało na 3D, powinno być to robione mniej siłowo.

    OdpowiedzUsuń