poniedziałek, 9 lipca 2012

"Hotel Marigold", czyli o tym, że nigdy nie jest za późno na happy-end


Brytyjczycy mają patent na komedię. Umieją pleść wielowątkowe opowieści. Budować wyraziste postaci, których losy tworzą razem barwny kolaż. Nie inaczej jest w przypadku Hotelu Marigold, z tą różnicą, że grupa bohaterów jest w zaawansowanym wieku. Dawno w jednym filmie nie oglądałem tylu utalentowanych... staruszków zdaje się być tutaj nie na miejscu. Całość to zbiór przypowieści o ludziach, z których każdy na swój sposób odkrywa, że na szczęście nigdy nie jest zbyt późno. A odkrycia tego dokonują z dala od domu, na skraju brytyjskiego imperium - w Indiach, z sobie właściwym zdystansowanym, brytyjskim humorem.

Twórcy momentami szarżują, kiedy to nad całością górę bierze bollywoodzki melodramatyzm, ale nie zmienia to faktu, że Hotel Marigold to produkcja udana, ciepła i wzruszająca, i nie ma znaczenia, że przy chłodnej analizie wychodzą niedostatki narracyjne czy psychologiczne uproszczenia. Oglądanie bandy zdolnych brytyjskich emerytów dostarcza solidną dawkę katartycznej rozrywki.

Sprawnie zrealizowane, proste, ciepłe i mądre kino o sprawdzonych życiowych prawdach. Na końcu wszystko będzie w porządku. Jeśli nie jest w porządku to znaczy, że to jeszcze nie koniec.

warto
Hotel Marigold, reż. J. Madden, UK 2011

2 komentarze: