piątek, 19 sierpnia 2011

"Zwerbowana Miłość", czyli jak obejrzeć film w dwie minuty i pięćdziesiąt sekund i nawet tego nie zauważyć

Czarny ekran. Pojawia się napis: „Styczeń 1989. Polska stoi na skraju bankructwa. Społeczeństwo domaga się ustąpienia komunistycznego rządu. Krajowi grozi krwawa konfrontacja. Wśród wysokich funkcjonariuszy SB dochodzi do brutalnej walki o wpływy, pieniądze i polityczną nietykalność.” Nieźle się zaczyna? To zapnij, drogi Czytelniku, pasy:

Pokój z meblościanką. Przydymione światło. Przy stole trzech mężczyzn – SBecy.

SBek#1: (czyta) „W całym kraju większość organizacji partyjnych przestało działać. Ugodowcy Jaruzelskiego ciągle się wahają. Za Jaruzelskim stoi armia. Niedługo dojdzie do rozmów rządu z „Solidarnością”. Coraz częściej mówi się o okrągłym stole. (kończy czytać) No tak, panowie, mieliśmy nosa. „Solidarność” może zdobyć realną władzę w kraju.

SBek#2: „Spokojnie, spokojnie. Za kilka dni zaczynamy kopiować wszystkie akta i tajne teczki najważniejszych ludzi w Polsce. Będzie to robił mój zaufany człowiek. Mikrofisze ze skopiowanymi teczkami co tydzień będą docierały do Wiednia. A tam, nasza agentka będzie chowała wszystko do banku. Ładnie to wymyśliłem? No… (no to siup – piją po kielichu). No, a później, zieloni czy czarni, czy inna swołocz niech sobie bierze władze, ale to my. My będziemy rządzić.” Buahuahuahua (przyp. Autora)!

No i jak, ładnie to wymyślone? By oddać pełnię wrażeń wspomnę, że posiadówa SBeków jest podsłuchiwana! Przez Ulricha Mühe (ups, zły film) Krzysztofa Stroińskiego. Trwa to, z zegarkiem w ręku, słownie: „jedną minutę i czterdzieści pięć sekund”. Czy myślisz, drogi Czytelniku, że wiesz już wszystko? Jeśli tak, jesteś w błędzie. Wszystko będziesz wiedział za minutę i pięć sekund…

Skoro kliknąłeś, drogi Czytelniku, pozwól, że najpierw się pokrótce wytłumaczę. Zwerbowana Miłość to film nienowy. Film z serii tych, po obejrzeniu których zostaje poczucie pustki proporcjonalne do długości seansu. W trakcie oglądania zaś, niezmiennie rosnące niedowierzanie, od pierwszej po ostatnią scenę. Wytrwanie całego seansu nie jest rzeczą łatwą, zwłaszcza, że na końcu nie czeka żadna nagroda. Jeśli, drogi Czytelniku, filmu nie widziałeś, a zainspirowany ostatnimi wyrobami polskiej myśli filmowej (Kret, Uwikłanie), zapragnąłeś zagłębić się w tematyce teczkowej to, nie przestawaj czytać…

Wracamy do tematu. Jeszcze tylko trochę cierpliwości, dokładnie wspomniana już minuta i pięć sekund. SBek podsłuchujący (Stroiński) pokazuje swojemu koledze (Robert Więckiewicz) film z ukrytej kamery, na którym wspomniana już agentka (Joanna Orleańska w czarnej peruce) deponuje w banku teczki, o których była mowa. SBek podsłuchujący ma już "prawie wszystko" do przeprowadzenia swojej intrygi (kod bankowy zna). Powtarzam – prawie wszystko. Wyciąga zdjęcie, które przedstawia kobietę w futrze (Joanna Orleańska w blond fryzurze). Na ekranie spowolnienie i detal zdjęcia. Czy na pewno wszyscy zauważyli zdjęcie? Jeszcze przez chwilę je pokażmy, tak dla pewności... Ciemność i plansza tytułowa – Zwerbowana Miłość. Cięcie – samochód prowadzi rozrywkowa kobieta (Joanna Orleańska w niebieskiej peruce). Jej auto gwałtownie hamuje przed gwałtownie hamującym autem Więckiewicza… Wszystko już wiadomo? Dokładnie tak – Więckiewicz uwiedzie Orleańską, po to by ta założyła czarną perukę i podszyła się pod kobietę w banku. I tak się będzie historia wlekła aż do końca. Prosto i nieskomplikowanie. Nielogicznie i niechlujnie. Można punktować, ale zamiast tego zagadka z serii „znajdź różnicę”. Poniżej seria zdjęć Joanny Orleańskiej „przed” i „po” operacji plastycznej, w którą twórcy chcą byśmy uwierzyli:

Przed operacją...

... chwilę po operacji...

... dłuższą chwilę po operacji.
Zwerbowana Miłość to taka bajeczka o teczkach. Należy podziękować twórcom, że poszli tropem Kmicica. Gwarantuję, że po dwóch minutach i pięćdziesięciu sekundach zobaczycie już wszystko i oszczędzicie autorom wiele wstydu.

oj, lepiej nie

Zwerbowana Miłość, reż. T. Król, Polska 2010

2 komentarze:

  1. A ile różnic trzeba znaleźć, bo nie wiem czy mam choć mini szansę na wygraną?

    OdpowiedzUsuń
  2. Ile wlezie... Tylko pamiętaj, że "najważniejsze jest niewidoczne dla oczu". Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń