sobota, 10 września 2011

"Wszyscy Wygrywają", czyli weekend z Paulem Giamattim, cz. I


Sobota nie wzbudza wątpliwości. Nie jest, być może, aż tak oczywistym dniem jak niedziela, ale powszechnie uważa się ją za dzień wolny. Podążając za tropem „rozrywki w czasie wolnym” przedstawię kolejną propozycję. Zakładam, że wszyscy, którzy mieli gdzieś dojechać, już to zrobili. A teraz mogą wygodnie rozsiąść się w fotelu.

Paul Giamatti zwykł czaić się gdzieś na drugim planie. Jego twarz na tyle wryła się w pamięć, że czujemy się z nią komfortowo, choć czasem trudno jest przypomnieć sobie „jak ten aktor się nazywa?” W niedalekim odstępie czasu wpadły w moje ręce dwa filmy z Giamattim w roli głównej i poczułem, że jestem mu to winny - ten weekend poświęcam jemu, tym razem, jako gwieździe pierwszego planu.

Wszyscy wygrywają to skromny i kameralny film, w którym jest coś urzekającego od pierwszych scen. To historia rodzinna o, jakkolwiek to górnolotnie zabrzmi, odpowiedzialności za czyny. Mimo poważnego tematu nie znajdziecie w nim naiwnego dydaktyzmu, czy wykładania prawd objawionych z kaznodziejskim zacięciem. Autorzy sprawnie balansują na granicy wyrazistości i subtelności tworząc zapadające w pamięć postaci. Bohaterowie to najmocniejsza strona filmu. Brawurowo zagrani, wzbudzają ogromne pokłady sympatii. Dodatkowo wyposażeni są w swoisty baśniowy sznyt, co opowieści nadaje lirycznego charakteru. Wszystko razem tworzy tak przyjemną do oglądania całość, że drobne niedociągnięcia i momentami schematyczny scenariusz nie mają absolutnie najmniejszego znaczenia.

Włóżcie do odtwarzacza Wszyscy Wygrywają i będzie jak w tytule. Są filmy, które szkoda przegapić, a recenzowanemu z całą stanowczością przyznaję certyfikat przyjemnie spędzonego czasu. Naprawdę:

warto


A jeśli wciąż jesteście nieprzekonani, to film ma certyfikat festiwalu Sundance, gdzie miał premierowy pokaz (tutaj możecie przeczytać fajny wywiad z twórcami), no i metka Fox Searchlight (Little Miss Sunshine, The Full Monty, Slumdog Millionaire) też o czymś świadczy. Miłego...

2 komentarze: