środa, 9 maja 2012

Gdynia Film Festival, czyli parszywa trzynastka

W konkursie głównym tegorocznego gdyńskiego festiwalu filmowego znalazło się trzynaście filmów. O jeden więcej niż w roku ubiegłym. Część filmów dopiero czeka kinowa premiera, niektórym zostało już tylko wydanie na DVD, a jeszcze inne są już dostępne w kioskach, jako dodatek do kolorowych gazet.

Nie wiem, co można ugrać "palemką" gdyńskiego festiwalu na okładce, czy plakacie. W jakim stopniu oddziałuje ona na widzów jako rekomendacja? Czy ktokolwiek bierze ją za znak jakości?

Większości filmów z parszywej trzynastki nie widziałem, ale nie mogę się nadziwić, co wśród nich robi W ciemności Agnieszki Holland? To jakby kazać sprinterowi pobiec maraton, braciom Kliczko bić się z braćmi Mroczek, a Pudzianowi tańczyć na lodzie (chyba, że coś przegapiłem...). W skrócie, pojedynek z gruntu niesprawiedliwy bez perspektyw na dobre rozwiązanie.

W ciemności osiągnął wszystko. To bezdyskusyjny sukces, dystansujący pozostałe filmy o kilka długości: nominacja do Oskara, prawie 1 200 000 widzów w polskich kinach, międzynarodowa dystrybucja. Palemka gdyńskiego festiwalu pasuje do tego zestawu jak kwiatek do kożucha. Jest zbędna i do niczego niepotrzebna. A co będziemy myśleć, jeśli W ciemności nie wygra? I tak źle i tak nie dobrze.

Parszywy wybór...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz